CZY PO 1 KWIETNIA CZEKA NAS DEFICYT PIELĘGNIAREK?
„Dziennik Polski” doniósł niedawno o planowanych od 1 kwietnia bieżącego roku zmianach w regulacjach dotyczących zatrudniania pielęgniarek. Informacja ta wzbudziła niepokój i dyskusje, nie tylko wśród personelu medycznego, ale i samych pacjentów. Rozchodzi się o skomplikowany wzór, na podstawie którego określone zostanie minimum zatrudnienia. Symbole w nim zawarte określać będą: średni dobowy czas świadczeń pielęgniarskich bezpośrednich; średnią liczbę pacjentów za poprzedni rok poprzedzający ustalenie minimalnej normy; kategorie opieki; średni całkowity dobowy czas świadczeń pielęgniarskich; średni dobowy czas świadczeń pielęgniarskich bezpośrednich dla poszczególnych kategorii opieki; średni dobowy czas wykonania świadczeń pośrednich.
Eksperci zarzucają temu rozwiązaniu, że nie określa ono minimalnych norm zatrudnienia a ustala jedynie te normy. Co za tym idzie obawiają się, że dyrektorzy placówek wykorzystają to do dowolnego ustalenia liczby pielęgniarek. Z ich perspektywy oznacza to maksymalne ograniczenie ich liczby, ze względów oszczędnościowych, alarmuje gazeta. Zagrożenie dotyczy głównie najmniej finansowanych szpitali powiatowych.
Pamiętajmy, że im mniej personelu, tym większe zagrożenie dla pacjenta. Jesteśmy jednym z nielicznych państw, w którym nie są stosowane jasne normy zatrudnienia pielęgniarek. Statystyki są niepokojące – liczba pielęgniarek przypadających na tysiąc mieszkańców to np. w Szwajcarii aż 16, w Wielkiej Brytanii 9, a u nas jedynie 5,5 pielęgniarki. Jak podają prognozy będzie tylko gorzej – przypuszczalnie w 2020 roku na tysiąc Polaków będzie już tylko 5,3 pielęgniarki, a w 2030 zaledwie 4,5.
Najcięższe są noce kiedy pracująca pielęgniarka musi obsłużyć nawet dwa oddziały. Przemęczenie i stres sprzyjają popełnianiu błędów. Tymczasem wyniki wszystkich prowadzonych badań jasno wskazują na to, że niedobory w personelu są przyczyną większej liczby zgonów i powikłań, które tylko podnoszą koszty leczenia.
Zaostrza się, trwający od lat, konflikt pomiędzy Naczelną Izbą Pielęgniarek i Położnych a Ministerstwem Zdrowia. Przygotowane rozporządzenie jedynie pogłębiło problemy. Stopień skomplikowania wzoru wymaga gromadzenia drobiazgowych danych o wielu parametrach. Zamiast skupiać się na pracy, powołane zespoły pielęgniarek, liczą pacjentów, mierzą czas wykonywania poszczególnych zabiegów, określają rodzaj i zakres udzielonych im świadczeń medycznych, kategorię chorych i sprawowanej opieki. Aby ustalić średni dobowy czas pracy trzeba zgromadzić wszystkie dane o urlopach pielęgniarek, zwolnieniach chorobowych oraz opiece na dziecko.
Już dzisiaj absolwentki studiów pielęgniarskich coraz częściej wyruszają za granicę, gdzie pracująć z mniejszym wysiłkem mogą zarobić kilkakrotnie więcej. Pojawiają się głosy protestu, że to chory system, w którym o losie pracowników i pacjentów decyduje wzór matematyczny. Pytaniem jest, kiedy osoby odpowiedzialne za system ochrony zdrowia dojdą do wniosku, że w szpitalach pracuje za mało pielęgniarek a na nie ma kim uzupełniać braków kadrowych? Dyrektorzy szpitali odpowiadają, że personelu medycznego zawsze będzie brakować. NFZ oferuje ograniczone fundusze, których znaczną część pochłaniają wynagrodzenia. Jeśli na płace przeznaczą wyższe kwoty, zabraknie pieniędzy na leki czy aparaturę. Pytanie, czy wtedy chory będzie bezpieczny? Szpital, który stara się o kontrakt z NFZ, musi zatrudniać odpowiednią liczbę lekarzy. Liczba pracujących pielęgniarek nie ma znaczenia, przez co pozostają one praktycznie bezbronne.