PODKUPYWANIE SPECJALISTÓW
Mimo, że każdego roku na rynek pracy trafia około dwóch tysięcy lekarzy różnych specjalności i stomatologów w naszym kraju brakować może nawet dwudziestu pięciu tysięcy medyków. Lekiem na ta sytuację miał być nowy system specjalizacyjny, który jednak nie do końca się sprawdza bo większość młodych wybiera w dalszym ciągu pracę za granicą – deficyt kadr o wysokich kwalifikacjach nadal jest odczuwalny. Oddziały zabiegowe cierpią na chroniczny brak anestezjologów, chirurgów, pediatrów, kardiologów, endokrynologów, neurologów i psychiatrów. Dotyczy to w szczególności małych miejscowości, szpitali powiatowych i przychodni.
Dyrektorzy placówek zamieszczają ogłoszenia w urzędach pracy, na tablicach w siedzibach izb lekarskich, biuletynach samorządowych, a także zatrudniają emerytów (średnia wieku lekarzy chirurgów w naszym kraju wynosi prawie sześćdziesiąt lat) . Mimo to większość lekarzy wybiera pracę w większych ośrodkach akademickich, które gwarantują im lepsze warunki pracy i wyższe zarobki (nawet osiemnaście tysięcy złotych miesięcznie).
Jeszcze kilka lat temu resort zdrowia bagatelizował sygnały o brakach kadrowych dochodzące ze szpitali. Nie było problemu, bo lekarze mogli brać trzy, cztery dyżury w tygodniu, wykonując pracę swoją i „nieobecnego kolegi”. Jednak Praw rynku pracy nie wolno lekceważyć. Popyt na wysokiej klasy fachowców rośnie, bo oprócz publicznych pracodawców zabiegają o nich prywatne firmy z branży medycznej.
Zdarzają się sytuacje placówki niepubliczne podkupują nie tylko pojedynczych medyków ale całe zespoły. Jedna z Krakowskich spółek przejęła w ten sposób zespół lekarzy okulistów i pielęgniarek specjalizujących się w leczeniu zeza – najlepszych specjalistów w Polsce. Ich poprzedni pracodawca czyli Wojewódzki Szpital Okulistyczny w Witkowicach musiał zawiesić pracę całego oddziału.
Lekarze zwiążą się z placówką, która może im zagwarantować lepsze warunki pracy i wyższą płacę a co raz częściej nawet mieszkanie. Mimo, że sektor publiczny przeważa nad prywatnym pod względem spełniania wyższych aspiracji zawodowych to dyrektorzy państwowych placówek muszą zdać sobie sprawę, że pracować będą pod silną presją lekarzy wymagających coraz wyższych stawek. Charakter negocjacji płacowych również ulegnie zmianie – nacisk przesunie się ze związków zawodowych na indywidualnych lekarzy.
Z dyktatem finansowym lekarzy jako jedni z pierwszych postanowili poradzić sobie dyrektorzy dolnośląskich szpitali. Zawarli pakt w którym ustalili maksymalną stawkę za godzinę dyżuru i zobowiązali się nie podkupywać sobie wzajemnie specjalistów.
Całe to zamieszanie ma jednak i swoje dobre strony Pierwsza z nich to zmniejszająca się różnica w poziomie zarobków w Polsce i poza granicami, co sprawia, że rośnie liczba lekarzy, którzy decydują się pozostać w kraju. Co więcej w związku z tym specjaliści przewidują falę powrotów, która poprawiłaby jakość naszych usług medycznych. Maja oni nadzieję, że kilka lat pracy w placówkach o europejskim standardzie wywołałoby u powracających lekarzy szok w zetknięciu z polskimi realiami publicznej służby zdrowia. Szok ten miałby zaowocować wymuszeniem przeniesienia na rodzimy grunt tamtejszych zasad pracy. Drugą opcją byłoby znalezienie zatrudnienia w dynamicznie rozwijającym się sektorze prywatnych usług medycznych. W obu przypadkach skorzystaliby na tym polscy pacjenci. Coraz mniej chętnych